wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 4



1 miesiąc i dwa dni później...        
                               
   01.08 / piątek
Drogi pamiętniku...

Chciałabym móc napisać, że już do reszty zapomniałam o wypadku, ale tak się nie dzieje. Co noc nawiedzają mnie koszmary związane z nim. W dzień, zazwyczaj o tym nie myślę bo i nie mam kiedy, ale gdy zamykam oczy widzę wszystko dokładniej niż kilka tygodni wcześniej. 

Nie krzyczę już w nocy, gdyż krzyk zamienił się w płacz, widzę że i mój brat nie sypia dobrze. Czasem słyszę że czai się blisko moich drzwi a rano odkrywam że śpi na kanapie w salonie. Choć David nigdy się do tego nie przyzna myślę że z chęcią by mnie się pozbył.
Jeśli chodzi o moją aklimatyzację w Nowym Jorku sprawy mają się już inaczej. Od ostatniej imprezy, swój czas wolny spędzam wyłącznie z Mattem albo z Sarą z którą się bardzo polubiłam. 
To więc taki krótki wstęp... obiecuję pisać więcej

Anna




>>ANNA<<<

Zamknęłam swój ,,pamiętnik". Tak naprawdę trudno go nazwać pamiętnikiem, gdyż to zwykły zeszyt w kratkę w miękkiej oprawie. W dodatku wcześniej pisałam w nim notatki z francuskiego. 
Dlaczego postanowiłam pisać pamiętnik? Zaczęłam się zastanowić i po chwili sobie przypomniałam. Nie chcę iść do psychiatry czy psychologa. Ale o tym trzeba rozmawiać więc postanowiłam pisać. Wszystko to co mnie nurtuje i co truje mnie od środka. Jeszcze raz przeczyłam swoja notkę. 
Nie wylałam w niej duszy. W ogóle wydaje mi się napisana ni jak oraz nudnie i ogólnie czyta się ją beznadziejnie. Ale to chyba dobry początek. Zamknęłam pamiętnik i odłożyłam go do szuflady biurka. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - zawołam. 
Po chwili do mojego pokoju weszła nowa gosposia - Barbara. Jak poprosiłam tak mój brat zrobił, otóż zatrudnił gospodynię która nie tylko ugotuje ale też posprząta. Ma ponad trzydzieści lat i jak na razie radzi sobie świetnie. Poza tym bardzo ją lubię.
- Matt Prince do pani - powiedziała Barbara. 
- Powiedz mu że zaraz przyjdę. 
Barbara wyszła a ja szybko udałam się do łazienki. Wyglądałam tak jak zwykle czyli nie lepiej niz po wypadku. Wciąż miałam cienie pod oczami który nawet nie chciało mi się ukrywać korektorem. Na sobie zaś miałam krótkie dresowe spodenki i czarną koszulkę z nadrukiem kota. Jedyne co poprawiłam to rozpuściłam włosy. Po tym wybiegłam z pokoju i zeszłam na dół do salonu.
- Cześć - powiedziałam do Matta który siedział już na kanapie.
- Hej, jak leci? - spytał się uśmiechając się szeroko.
- Sam czas leci ja zaś w miejscu.
- Trzeba chyba coś z tym zrobić.
- Hahaha masz plan?
- Żeby choć jeden. Na początek spacer, lunch a potem kino? Co myślisz?
- Zgoda. Może jeszcze zadzwonię po Sarę...
Chciałam już iść na górę po komórkę kiedy nie oczekiwanie Matt złapał mnie za rękę. Okazało się że już nie siedział tylko stał obok mnie.
- Fajnie że polubiłaś się z Sarą, ale ja chciałem spędzić ten dzień tylko z tobą...
Na początku nie rozumiałam o co mu chodzi. Jak to tylko ze mną...?!
- Bo widzisz... - niestety Mattowi nie było dane dokończyć gdyż rozległ się dźwięk windy. Wyszarpnęłam swoją dłoń z uścisku Matta, zanim jeszcze przybysz pojawił się w salonie.
Gościem okazał się oczywiście mój brat, właściciel tego loftu.
- Siema młodzi! - powiedział uśmiechając się do nas. - Jakieś plany w zanadrzu?
- Właściwie to... - chciałam powiedzieć że chyba nie ale ubiegł mnie Matt.
- ... tak, właśnie chciałem wyciągnąć Annę na spacer i może do kina. Ale ona jak zwykle mi odmawia.
Zmarszczyłam brwi patrząc na Matta.
- Jeszcze nie odmówiłam...
- Ale pewnie miałaś to w zanadrzu - ta gra nie układała się po mojej myśli. Jejku nie lubię tych zabaw....
- Oczywiście że chciałam iść. Ty wszystko z góry zakładasz na nie. Zadzwonię po Sarę, ona nie jest tak wredna - to już odniosło skutek.
Niestety nie zrobiłam dwóch kroków kiedy Matt złapał mnie w tali i po prostu przyciągnął do siebie.
Z kanapy dolatywał mnie śmiech Davida.
- Puść mnie! - zawołam.
- Nie puszczę, dopóki nie zgodzisz się  iść ze mną na spacer i do kina.
- okej, ale muszę się przebrać.
- Nie zadzwonisz po kryjomu do Sary? - szepnął mi na ucho. Przyznam się że od tego szeptu zwaliło mnie z nóg. Dobrze, że on wciąż mnie podtrzymywał.
- Nie - szepnęłam i wypuścił mnie.


>>MATT<<

-Wiesz że cię lubię Matt? - powiedział David kiedy Anna uciekła do swojego pokoju.
Odwróciłem się w stronę Blacka. Wszyscy w rezydencji mieli przed nim respekt. Nawet moi rodzice do których przecież należy ten budynek. David Black to po prostu marka. Dzięki nazwisku osiągnął nie bywały sukces. Ma mnóstwo znajomych, siedzących na najwyższych stołkach. Takiemu nikt nie ma prawa podskoczyć.
Mimo to lubię go. Chyba dlatego że on jedyny nie puszy się tak jak inni mieszkańcy tej rezydencji.
- Ja też cię lubię... - odparłem, ale że zabrzmiało to dziwnie dodałem - ...jak dobrego znajomego.
- Mnie możesz nawet nienawidzić, ale jeśli skrzywdzisz moja siostrę to będzie po tobie.
- Nie zamierzam jej skrzywdzić...
- To dobrze, bo widzisz młody człowieku... - David wstał i podszedł do barku gdzie nalał sobie burbona. - Ona jak na swój wiek już dużo przeżyła. Nie chcę by zbyt szybko rozczarowała się życiem.
- Jak to...
Niestety nie zdążyłem się zapytać po usłyszałem kroki na schodach. Obejrzałem się w tamtą stronę i zobaczyłem Annę. Wyglądała prześlicznie, ubrana w granatową sukienkę i w lekkim makijażu.
- Ślicznie wyglądasz - oznajmił David.
- Tak tak, idziemy - spytała Anna zapinając jeszcze sandałki.
- Tak oczywiście - odparłem nieco zachrypnięty.
- Pijesz? - zwróciła się jeszcze do Davida który właśnie odstawił szklaneczkę.
- Troszkę dla rozluźnienia...
Anna nic nie odpowiedziała ruszyła tylko do windy.
Kiedy zjeżdżaliśmy na dół nie mogłem pojąć dlaczego taka ładna dziewczyna miałaby rozczarować się życiem. Jest młoda, śliczna, bogata i może trochę smutna, ale smutek zawsze odchodzi.
- Co? Mam coś na twarzy? - spytała Anna kiedy zobaczyła że się jej przyglądam
- Jesteś bardzo ładna, czemu mam nie patrzeć.
Zarumieniła się i te kolory na policzkach zmieniły całą jej twarz, jakby rozjaśniała.
- Nie lubisz komplementów.
- Nie wierzę w puste słowa - odpowiedziała patrząc mi w oczy. Uśmiechnąłem się.
- Komplementy to nie puste słowa, to opinie, a opinie trzeba wygłaszać.
- Niektórym od takich opinii przewraca się w głowie, co jak mi się przewróci?
Winda się otworzyła i weszliśmy do holu. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz odpowiedziałem.
- Nigdy bym nie pozwolił żeby ci się przewróciło w głowie.
Anna uśmiechnęła się. Ruszyliśmy w stronę Central Parku. Przez pewien czas milczeliśmy, ale nie była to kłopotliwa cisza.
- A co by było gdybyś przewrócił mi w głowie a potem odszedł? - spytała nagle Anna.
- Raczej bym tego nie zrobił.
- Raczej?! - spytała doniośle zatrzymując się.
- W życiu bym tego nie zrobił - powiedziałam  i złapałem ja za rękę. Spojrzała na nasze splecione dłonie i po chwili zabrała swoją dłoń i ruszyła dalej. Zdziwiła mnie jej reakcja.
- Wszystko gra? - spytałem ruszając za nią.
- Tak... chyba tak...
- Na pewno?
- Po prostu widzę że chcesz się do mnie zbliżyć i... - powiedziała zerkając na mnie. - Powiedz mi.
Byłem zszokowany. Czułem że wysycha mi w gardle. Ale ona wciąż na mnie patrzyła ponaglająco, ze strachem ale też z ciekawością.
- Lubię cię - wydusiłem w końcu - Podobasz mi się, jako dziewczyna, świetnie mi się z tobą rozmawia, chciałbym...
- Wiesz że ja cię też lubię - przerwała mi Anna. - Serio, jesteś świetnym chłopakiem. Ale nie mam ochoty się z nikim wiązać. Poza tym, ma teraz ciężki okres. Minął miesiąc od wypadku ale to dla mnie wciąż świeża sprawa.
Spojrzała na mnie.
- Ja mogę zaczekać... na ciebie - powiedziałem, poczułem że się czerwienię jakbym został przyłapany przez matkę.
- Nie musisz na nic czekać. Po prostu potrzebuję teraz przyjaciela nie chłopaka.
Po tych słowach przytuliła się do mnie. Poczułem że się dławię. Przyjaciel?!
Mimo to odparłem że zawsze może na mnie liczyć i będę jej najlepszym przyjacielem. To słowo boli najbardziej. ,,Przyjaciel" brrrr.
 Będę takim przyjacielem że w miesiąc się we mnie zakocha.


>>ANNA<<

Czasem by być szczęśliwym, potrzeba wielkich poświęceń. Widziałam w oczach Matta że rola przyjaciela nie pasuje mu zbytnio mimo to zgodził się na nią.
- Dziękuję. - szepnęłam i odsunęłam się od niego. - To co idziemy do kina.
- Jasne, na co masz ochotę? Komedia, horror, może film akcji?
Zerknęłam na niego był zadowolony i jakby  mniej spięty jakby rozmowa o filmie trochę go rozluźniła. 
Będąc w kinie zdecydowaliśmy się na ,,Pościg". Zwykły thriller trzymający w napięciu. 
Zajęliśmy miejsca i czekaliśmy
Zanim jeszcze zgasili światła Matt wyjął telefon i zaczął robić nam zdjęcia. Zaczęliśmy się wydurniać i robić dzióbki i śmieszne minki.
Potem zgasły światła i rozpoczęły się reklamy, chwilę później rozpoczął się film. Śledziłam fabułę dość dokładnie. Uwielbiałam takie filmy, z grozą i wybuchami. Z dreszczykiem emocji. Kiedyś żałowałam że takich chwil nie doświadcza się w życiu. Pościgi oraz adrenalina krążąca w życiu. Tylko ja i prosta droga bez odwracania się za siebie. Ucieczka jak najdalej stąd.
Po filmie jeszcze długo rozmyślałam co by było gdyby tak po prostu uciec z tego świata, Wyjechać do Europy do Francji. Mogłabym pomieszkać u Thomasa. W końcu nadal jesteśmy przyjaciółmi albo przynajmniej znajomymi. 
Lecz im pomysł wydawał się coraz bardziej realny, po chwili uznałam go za nie dorzeczny. David w życiu by się nie zgodził. A po za tym chyba tak na prawdę nie czuję potrzeby by opuszczać Nowego Jorku. Spojrzałam na nocne niebo zasłonięte chmurami. Życie wydaje się na razie nudne, ale gdy przyjdzie szkoła i będę miała zajęcie może przestanę czuć się bezużyteczna i nieświadoma życia. 
Własnie teraz odkryłam że nie pamiętam co robiłam przez ostatni miesiąc. Dnie zlały się w jeden. 
Pamiętam tylko że spędzałam te dnie albo nie które z nich z Mattem i Sarą. Ale reszta jakby utopiona w wodzie. Zaginiona w odmętach i nie mająca się nigdy odnaleźć.
- Zróbmy coś szalonego - powiedziałam do Matta. 
- Szalonego? Możemy pójść do klubu....
Zaczęłam kręcić głową. 
- Musi to być coś głupiego i coś co bym zapamiętała do końca życia....
Wtedy mój wzrok padł na studio tatuażu po drugiej stronie ulicy. Mimo późnej nocy światła w środku jeszcze się świeciły więc chyba było jeszcze otwarte.
- Zrobię sobie tatuaż. 
Powiedziałam i zaczęłam iść w jego stronę ciągnąc za sobą Matta.
- To chyba nie jest dobry pomysł... - zaczął Matt. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego. Byliśmy już pod salonem. 
- Jak to ,, nie jest dobry pomysł"? To jest bardzo DOBRY pomysł! - powiedziałam.
- To jest decyzja na całe życie - powiedział Matt marszcząc czoło.
- Własnie o to mi chodzi. Chcę pamiętać ten dzień przez całe życie. Przez miesiąc się ukrywałam... - powiedziałam patrząc Mattowi prosto w oczy - ...teraz chcę być sobą. 
- Ma być mały i w niewidocznym miejscu inaczej twój brat mnie zabije - powiedział Matt. Weszliśmy więc do środka. Wnętrze było małe pełne rysunków, a na środku stał jeden fotel przy którym był metalowy stoliczek z pistoletem do tatuażu. 
Przy biurku stał zaś młody mężczyzna z długimi czarnymi włosami i okularach. Miał na sobie koszulkę na krótki rękaw, więc miał wyeksponowane ramiona pełne tatuaży.
- W czymś pomóc? - spytał grubym basem.
- Tak chciałabym zrobić tatuaż. 
- A pełnoletnia jesteś? 
- Nie ale.... - chciałam się tłumaczyć, ale i tak mi przerwał.
- Zresztą, co mnie to obchodzi. Skoro tu wleźliście to nie wyjdziecie bez niczego. Siadaj - zdziwiłam się, zerknęłam na Matta który również był zszokowany ale usiadł na krześle Ja zaś usiadłam na fotelu.
- Masz jakiś pomysł? 
- Chcę coś małego i symbolicznego. Ale nie mam żadnego pomysłu...
- Symbolicznego... - powiedział - Może róża? 
Pokręciłam głową.
- Jakiś lecący ptak, taki mały ostatnie w modzie są w śród was młodych... 
- Jasne świetny pomysł.
Ptak, dotychczas kojarzył mi się z wolnością, a przecież ja chcę być wolna.. od tego ciężaru, brzemienia. 
- A gdzie? - spytał zakładając gumowe rękawiczki. 
Matt miał rację, lepiej żeby David nie widział tego tatuażu. Bo nie tylko Matt oberwie ale i ja... Jako że mój przyjaciel siedział bardziej z tyłu, podniosłam  sukienkę i odsuwając krawędź swojej bielizny wskazałam miejsce. Tatuaż miał być na biodrze, ale w miejscu w które łatwo zasłonić bielizną. Mężczyzna od razu wziął się do roboty. Cała operacje ozdobienie ciała nie bolała tak bardzo jak myślałam ten ból mnie oczyszczał. Budował od nowa. Ból który czułam nie był porównywalny z tym jaki poczułam po śmierci matki. Był to słodki ból, zwiastujący nowa mnie. 
___________



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz