wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział 6


>> ANNA<<

Po pocałunku wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy do knajpy. Miałam poczucie winy. Nie wiem czemu. Pocałunek dla Matta znaczył o wiele więcej niż dla mnie. Owszem podobał mi się i lubiłam go ale chyba nie jestem gotowa by z nim być.
Matt zaś sprawiał wrażenie rozluźnionego i spokojnego,kiedy ja zaś w swoim wnętrzu trzęsłam się jak galareta.
Weszliśmy do knajpy. Była mała i przytulna, nie przypominała żadnej innej restauracji w których była. Matt złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w kierunku wolnego stolika. Kiedy usiedliśmy po chwili pojawił się kelner podając nam menu.
- Co zamawiasz? - spytał Matt. Odłożyłam swoją kartę.
- Ty coś zaproponuj - odparłam. Nie jestem zbyt zdecydowaną osobą.
- Okej. Co powiesz na ravioli z mięsem?
- Okej, a na deser?
- Lody, oczywiście. Tutaj są najlepsze.
Po chwili z nów pojawił się kelner i przyjął nasze zamówienia.
- Byłeś tam kiedykolwiek? - spytałam gdy odszedł kelner.
- We Włoszech? - pokiwał głową. - Jasne, a ty?
- Nie byłam. Zwiedziłam dużą część Europy ale Włochy nigdy nie były nam po drodze.
- Nam?
- Do Europy jeździłam razem z mamą i tatą, jak David był jeszcze nastolatkiem też jeździł. Po śmierci ojca wszystko się zmieniło, mama przestała lubić latanie, David zaczął przykładać się do nauki, bo chciał iść na studia.
- Słyszałem o śmieci twojego ojca, zginął w tragedii lotniczej.
Kiwnęłam głową.
- Nie lubię o tym słuchać, nawet o tym myśleć.
Mimo to wspomnienia zaczęły zalewać mój umysł. Poczułam piekące łzy a gardle urosła gula. Znów poczułam się ta małą dziewczynką obudzoną w środku nocy by usłyszeć te okropne słowa ,,tata nie żyje"
- Hej, nie smuć. - powiedział Matt i znów złapał mnie za rękę. Po chwili pojawił się kelner przynosząc napoje i dania. Kiedy obsługa odeszła Matt mówił dalej. - Pamiętasz tego ptaka którego sobie wytatuowałaś. Mówiłaś że oznacza on wolność,więc uwolnij się od tego. Przetrwaj tą ciężką chwilę  i leć dalej.
Spodobała mi się jego metafora. Uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam jeść.
- Masz rację, to jest przepyszne.
Roześmiał się.
- Mówiłem, najlepsza knajpa włoska i tyle - i sam również wziął gryza. - Buon Appetito!

Kiedy skończyliśmy jeść przepyszne ravioli i ,,najlepsze lody w mieście", była pora by się zbierać. Zabraliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy do wyjścia. Ku mojemu zaskoczeniu kiedy Matt otworzył przed nami drzwi stała grupa, fotoreporterów i nagle rozległ się dźwięk cykanego zdjęcia.
Matt złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę samochodu, bo mi nagle nogi przyrosły do betonu.
- Matt... Matt potwierdzisz plotki o waszym związku?
- Anno! Ty i Matt jesteście parą?
Wszędzie rozlegały się głosy pytania, kiedy w końcu zniknęliśmy we wnętrzu samochodu poczułam ulgę.
- Co to do cholery było? - powiedziałam cichym głosem. Byłam roztrzęsiona i wściekła. - O co chodzi?
- Nie widziałaś tego wpisu w internecie.
Musiał chyba wyczytać z mojej twarzy że nie wiem o co chodzi.
- Ktoś sfotografował nas wczoraj w parku i w internecie napisali że jesteśmy parą czy coś w tym stylu. Sam tego nie widziałem ale Sara mi mówiła.
- O jejku... Ale co tu robili ci wszyscy paparazzi.
- A ja wiem. - powiedział przysuwając się do mnie bliżej i obejmując mnie ramieniem. Znowu dopadły mnie wyrzuty sumienia. Spojrzałam na jego uśmiechającą się twarz.
- Co cię tak bawi? -spytałam.
- Twoja mina. i w ogóle ta cała sytuacja...
Zastanowiłam się przez chwile i miał racje rzeczywiście to było zabawne. Uśmiechnęłam się do niego kręcąc głową.

W drodze do domu poczułam że się rozluźniam. Mat zaczął żartować, a ja nagle uświadomiłam sobie że potrafię się śmiać. Jako że dzień był jeszcze przed nami postanowiliśmy się udać na zakupy. Chciałam uzupełnić puste wieszaki w garderobie a teraz była na to okazja. Matt nie protestował i byłam zadowolona że chce mi pomóc.
Tak więc chodziliśmy. Dzięki dobremu oku Matta kupiłam dwie pary dżinsów, kilka topów, trzy sukienki o raz parę koszul i spódnic. Nie mogło się też obyć bez butów. po za kupach poszliśmy do kawiarni gdzie zjedliśmy pyszne ciastko na pół oraz wypiliśmy kawę.
Kiedy Matt po raz kolejny opowiedział mi jedną historię związaną z Jeremym, Tobym i Edwardem, uświadomiłam sobie jak swobodnie i dobrze czuję się w jego towarzystwie.
- Dziś wybieramy z chłopakami wybieramy się do klubu. Masz ochotę iść? - spytał Matt z nadzieją w oczach.
- Nie wiem. Musiałabym spytać się Davida - powiedziałam. Zaczerwieniłam się troszkę. Rodziców nigdy nie musiałam pytać czy mogę iść do klubu. Ale znam Davida i może mu się nie spodobać że włóczę się całą noc po imprezach. Po za tym widać że wypadek odcisnął w nim wyraźne piętno
- Okej - widać był rozczarowany moją odpowiedzią.
- Co nie znaczy że nie chcę iść. Po prostu nie chcę by się martwił.
- Więc nawet jak się nie zgodzi pójdziesz?
- Jasne.
Matt uśmiechnął się mimo to i tak widziałam że jest zawiedziony. Kiedy ciastko i kawa zostały pochłonięte pojechaliśmy do rezydencji.  Obładowana Torbami weszłam do windy. Kiedy drzwi za nami się zamknęły zobaczyłam że Matt ustał że przede mną,  a nim się obejrzałam po chwili się całowaliśmy. Torby które trzymałam upadły z cichym hałasem. Moje poczucie winy po dzisiejszym pocałunku ulotniło się czułam po prostu że Matt mnie rozumie  właśnie tym pocałunkiem dziękowałam mu za to.
Pochłonięci swoim dotykiem nie poczuliśmy kiedy zatrzymała się winda na piętrze Matta.
Więc kiedy usłyszałam chrząknie odskoczyłam od niego jak oparzona a na twarzy pojawiły się czerwone plamy.
Zerknęłam w wejście windy. Stała tam kobieta w blond włosach ubrana w białą garsonkę od Chanel. Moje zawstydzenie osiągnęło podium kiedy Matt optymistycznym tonem zawoła.
- Mama?! Co tu robisz? - spytał zmieszany ale i zadowolony.
- Przyjechałam. Dzwoniłam przecież, ale nie odbierałeś.
Matt zaczął zbierać moje torby i po chwili ja i moje zakupy znaleźliśmy się w salonie.
- To jest Anna Black, a to moja mama Lucy Prince.
- Miło panią poznać - powiedziałam i znów poczułam że żar oblewa moją szyję.
- Ciebie również, myślałam Matt że chodzisz jeszcze z tą Sarą Evans - powiedziała, wyraźnie obserwując moją reakcję, co spowodowało że jeszcze bardziej się zaczerwieniłam.
- Z Sarą się przyjaźnię, przecież wiesz - powiedział Matt odrobinę opryskliwie.
-Anno usiądziesz z nami. Zrobię coś do picia.
Spytał Matt kierując się w stronę kuchni.
- Przykro mi ale nie mogę. Muszę jeszcze porozmawiać z Davidem o paru sprawach...
- Och jasne. - powiedziała jakby sobie coś przypominając. - Mamo zaczekaj chwilę, odprowadzę Annę do wyjścia.
Winda była i czekała otwarta na mnie.
- Więc? - spytał Matt.
- Więc?
- Spotkamy się wieczorem - powiedział i pocałował mnie w usta. Jak otumaniona weszłam do windy.

>>MATT<<

- O co chodzi z tą Anną Black? - spytała matka kiedy wróciłem do salonu.
- O co ma chodzić?! Nic się nie dzieje - odparłem trochę zirytowany tą jej opryskliwością.
- Nie wiesz kim jest jej brat? Pamiętasz jak potraktował twojego kuzyna.
- Nick sobie na to zasłużył, poza tym co mnie obchodzi jej brat. nie zadaję się z nim a z jego siostrą.
- Rodzina... więzy krwi. Wystarczy że robisz mały błąd w związku z nią a on może zrzucić cię z góry i wszyscy o tobie zapomną. On ma dużą władzę, większą niż twój ojciec.
- Mamo, nie przesadzaj...
- Ostrzegam cię synu. ona jest ładna i niewinna. Wystarczy jeden błąd...
- Ona wcale nie jest taka i proszę zakończmy tą dyskusję. - uciąłem - Co tu w ogóle robisz?
- Tata i ja chcieliśmy zaprosić cię na kolację, urządzamy ja dziś wieczorem wpadniesz?
- Nie mogę, jestem już mówiony.
- Będzie Monica Parker.
Spojrzałem na Matkę. Monica Parker moja była dziewczyna. Kiedyś była słodka i dość fajna ale po kilu tygodniach okazała się pusta i rygorystyczna. Zabraniała spotykać mi się z kumplami oraz wychodzić wieczorami do klubu. poza tym uprawiała jogę do czego mnie zmuszała.
- Jeśli to ma być zachęta, nie za bardzo się udaje.
- Przecież ci się z nią układało.
- To krzyżówka łabędzia z szatanem. Nie każ mi się do niej zbliżać.
- A co będziesz dziś robić? Umówiłeś się z tymi swoimi kumplami.
- Tak, poza tym ma być też Anna.
- ...
Reszta wizyty mamy odbyła się w sposób który mogę nazwać cywilizowany. Kiedy sobie poszła zadzwoniłem do Anny która oznajmiła że będzie o dwudziestej gotowa na wyjście.
Nareszcie jakaś dobra wiadomość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz