kilka dni później..
>>DAVID<<
Moja siostra od kilku dni zaczyna mnie przerażać, wstaje uśmiechnięta i w ogóle zachowuje się jak zombi w siódmym niebie. Albo mam omamy albo ona jest zakochana. Jeśli to pierwsze to chyba muszę odstawić burbona jeśli to drugie... nie mam nic przeciwko.
Dziś dostałem maila od Mai i wszystkie zaplanowane zmiany w związku byAnn są już ukończone.
Po pierwsze została zmieniona nazwa na ANNA BLACK.
Po drugie jest nowe logo.
Po trzecie nowe etykiety na kosmetykach.
Wszystko zatwierdzone i wykonane. Odbyła się także sesja Anny i reklama nowych kosmetyków, a wczoraj otworzono pierwszy salon ANNA BLACK na Manhattanie. Wszystko wykonała moja siostra a ja jestem z niej dumny.
Spojrzałem na wykresy i liczby które przesłała mi moja asystentka i sfrustrowany wyłączyłem je.
Nagle usłyszałem dźwięk otwieranej windy i po chwili śmiech mojej siostry. Weszła do salonu trzymając za rękę Matta Prince. Mogłem się domyślić że skończą razem mimo to i tak trzymałem kciuki by nie byli razem.
- Cześć David. jak się sprawy mają - spytała siostra siadając na przeciwko mnie.
- Dobrze, byłby jeszcze lepsze gdybyś się do nich bardziej przyłożyła.
Pokazałem je maile od Mai.
Widziałem na jej twarzy zachwycenie.
- Świetne, naprawdę - powiedziała.
- Zapisałem cię do szkoły, jutro przyjdzie twój mundurek i podręczniki.
- Okej.
- Do St. Johna? - spytał Matt. Uśmiechnąłem się do niego przekornie.
- Tak jest najbliżej.
Widziałem że wymienili spojrzenie i nic już nie mówili. Po chwili odłożyła laptop i znów wzięła Prince za rękę.
- Moja mama zaprasza was na bal charytatywny w sobotę. - Odezwał się po chwili Matt.
- Charytatywny, na pewno będziemy. - odparła Anna.
- Taa, trzeba pomóc chorym i biednym - powiedziałem a siostra wysłała wrogi spojrzenie. - Jest jakiś motyw balu? - spytałem umiejętnie zmieniając temat.
- Jak co roku czyli bal maskowy. Mama prowadzi fundację która pomaga ludziom z nowotworami.
- Bardzo szlachetne - odparłem kąśliwie i napiłem się kawy. Okazała się zimna. - Barbaro!
Po chwili w salonie pojawiła się gosposia niosąc ciasteczka orzechowe. Raz wspomniałem że zjadłbym jedno a ona niesie mi teraz cały talerz. Wspaniała kobieta.
- Upiekłam ciasteczka - powiedziała stawiając półmisek. - Potrzeba panu coś jeszcze.
- Jakbyś mi zrobiła nową kawę, byłbym doprawdy wdzięczny.
- A państwu? - spytała zwracając się do mojej siostry i Matta. oboje przecząco pokiwali głowami.
Wzięła moją nietkniętą zimną kawę i odeszła. Wziąłem jedno okrągłe ciasteczko i powąchałem. Pachniały dzieciństwem i przeszłością.
- Wiesz co Anna, dzięki tobie odkrywam uroki posiadania gospodyni - ugryzłem kawałek. - Częstujcie się.
Powiedziałem z pełnymi ustami. Po chwili wróciła Barbara z kawą.
- Przepyszne ciastka - powiedziałam na co on się uśmiechnęła i odeszła.
Przez chwilę jeszcze siedzieliśmy ale po chwili musiałem się zbierać do pracy. Kierując się do windy usłyszałem jeszcze śmiech Anny. Nie mogłem uwierzyć, że ON umie ją rozśmieszyć...
Spojrzałem na wykresy i liczby które przesłała mi moja asystentka i sfrustrowany wyłączyłem je.
Nagle usłyszałem dźwięk otwieranej windy i po chwili śmiech mojej siostry. Weszła do salonu trzymając za rękę Matta Prince. Mogłem się domyślić że skończą razem mimo to i tak trzymałem kciuki by nie byli razem.
- Cześć David. jak się sprawy mają - spytała siostra siadając na przeciwko mnie.
- Dobrze, byłby jeszcze lepsze gdybyś się do nich bardziej przyłożyła.
Pokazałem je maile od Mai.
Widziałem na jej twarzy zachwycenie.
- Świetne, naprawdę - powiedziała.
- Zapisałem cię do szkoły, jutro przyjdzie twój mundurek i podręczniki.
- Okej.
- Do St. Johna? - spytał Matt. Uśmiechnąłem się do niego przekornie.
- Tak jest najbliżej.
Widziałem że wymienili spojrzenie i nic już nie mówili. Po chwili odłożyła laptop i znów wzięła Prince za rękę.
- Moja mama zaprasza was na bal charytatywny w sobotę. - Odezwał się po chwili Matt.
- Charytatywny, na pewno będziemy. - odparła Anna.
- Taa, trzeba pomóc chorym i biednym - powiedziałem a siostra wysłała wrogi spojrzenie. - Jest jakiś motyw balu? - spytałem umiejętnie zmieniając temat.
- Jak co roku czyli bal maskowy. Mama prowadzi fundację która pomaga ludziom z nowotworami.
- Bardzo szlachetne - odparłem kąśliwie i napiłem się kawy. Okazała się zimna. - Barbaro!
Po chwili w salonie pojawiła się gosposia niosąc ciasteczka orzechowe. Raz wspomniałem że zjadłbym jedno a ona niesie mi teraz cały talerz. Wspaniała kobieta.
- Upiekłam ciasteczka - powiedziała stawiając półmisek. - Potrzeba panu coś jeszcze.
- Jakbyś mi zrobiła nową kawę, byłbym doprawdy wdzięczny.
- A państwu? - spytała zwracając się do mojej siostry i Matta. oboje przecząco pokiwali głowami.
Wzięła moją nietkniętą zimną kawę i odeszła. Wziąłem jedno okrągłe ciasteczko i powąchałem. Pachniały dzieciństwem i przeszłością.
- Wiesz co Anna, dzięki tobie odkrywam uroki posiadania gospodyni - ugryzłem kawałek. - Częstujcie się.
Powiedziałem z pełnymi ustami. Po chwili wróciła Barbara z kawą.
- Przepyszne ciastka - powiedziałam na co on się uśmiechnęła i odeszła.
Przez chwilę jeszcze siedzieliśmy ale po chwili musiałem się zbierać do pracy. Kierując się do windy usłyszałem jeszcze śmiech Anny. Nie mogłem uwierzyć, że ON umie ją rozśmieszyć...
>>ANNA<<
- Przepraszam cię za niego czasem potrafi być chamski - powiedziałam kiedy usłyszałam że winda się zamknęła.
- Nic nie szkodzi - powiedział i znów pocałował mnie w policzek.
- Chciałeś pożyczyć ode mnie ta płytę - wymruczałam kiedy kąsał pocałunkami moją szyję.
- Tak...
-To chodźmy na górę, bo tam własnie jest.
- Okej - powiedział i wziął ze stolika jedno ciasteczko. - Naprawdę dobre.
Leżeliśmy na moim łóżku, miedzy nami leżał laptop z którego leciały piosenki z płyty.
- Podoba ci się? - spytałam. Kiedy facet zaczął śpiewać refren o zakochanej w nim dziewczynie.
- Tak, jest niezła.
płyta była składanką, zrobioną dawno temu przez mojego ojca. Na płycie były same piosenki z czarno-białych klasyków filmowych.
- Tylko niezła? To prezent który kiedyś mama dostała od taty. - Powiedziałam i przełączyłam na ,,I wonna be loved by you" Merilyn Monroe.
Po śmierci ojca te składankę było słychać codziennie. Rano przy śniadaniu, wieczorem przy kolacji.
Piosenki były wspomnieniami i nigdy ich nie rozumiałam. Lecz wiem że znaczyły wiele dla mojej mamy.
- Ja tez mam ci zrobić taka składankę? - spytał.
- Mógłbyś.
Pokiwał głową i się uśmiechnął. Po chwili całowaliśmy się zapominając o całym świecie.
Kiedy po południu wyszliśmy do parku była piękna pogada, a teraz leje jak z cebra. Schowaliśmy się więc w sklepie z antykami. Matt uśmiechnął się do mnie a ja poczułam jak miękną mi kolana. Zaczęłam się rozglądać po sklepie. Był pełen starych mebli, obrazów, lamp. Podeszłam do gabloty, gdzie leżała biżuteria.
- Spójrz tu - powiedział nagle Matt zwracając moją uwagę na złotą wenecką maskę ozdobioną perłami i cyrkoniami. - W sam raz na bal.
Początkowo byłam sceptyczna do niej wyglądała na starą i troszkę podniszczoną. Ale po chwili odkryłam że taki własnie jej urok.
- Ciekawe ile kosztuje?
- Trzydzieści dolarów - odparł sprzedawca który pojawił się nagle. Był staruszkiem ubranym w brązowy garnitur. - Dorzucę jeszcze te kolczyki.
Wskazał na piękne perłowe sztyfty.
- Wezmę je - odparłam.
Po chwili stałam w sklepie trzymając maskę i podziwiając kunszt jej wykonania. Powinna kosztować więcej niż trzydzieści dolców, ale to nie je ja sprzedawałam. Zaś sprzedawca był wyraźnie ucieszony z tego że coś kupiłam.
po paru minutach przestało lać więc z Mattem wyszliśmy na zewnątrz.
- Co jesteś taka cicha? - spytał chłopak. Czułam jego wzrok na sobie.
- Myślę - odparłam. - nad sukienką jaka włożę w sobotę.
- Możesz włożyć nawet worek i tak będziesz wyglądała przepięknie.
- Ta maska nie pasuje do worka - odparłam.
Po drodze więc weszliśmy do butiku Chanel ale wszystkie suknie wydawały się nie pasować do tej maski. Weszliśmy więc do Forda i tam była idealna, piękna z koronkową górą w kolorze głębokiej czerni.
kiedy się w niej pokazałam Matt wyraźnie był pod wrażeniem. Kupiłam ja i byłam szczęśliwa z tego zakupu.
........................................................................................................................................
Przepraszam za tak krótki rozdział, ale nie mam weny. Trzymajcie się i niedługo powinno pojawić się coś dłuższego i bogatszego jeśli chodzi o treść. Pozdrawiam C xoxo
Po śmierci ojca te składankę było słychać codziennie. Rano przy śniadaniu, wieczorem przy kolacji.
Piosenki były wspomnieniami i nigdy ich nie rozumiałam. Lecz wiem że znaczyły wiele dla mojej mamy.
- Ja tez mam ci zrobić taka składankę? - spytał.
- Mógłbyś.
Pokiwał głową i się uśmiechnął. Po chwili całowaliśmy się zapominając o całym świecie.
Kiedy po południu wyszliśmy do parku była piękna pogada, a teraz leje jak z cebra. Schowaliśmy się więc w sklepie z antykami. Matt uśmiechnął się do mnie a ja poczułam jak miękną mi kolana. Zaczęłam się rozglądać po sklepie. Był pełen starych mebli, obrazów, lamp. Podeszłam do gabloty, gdzie leżała biżuteria.
- Spójrz tu - powiedział nagle Matt zwracając moją uwagę na złotą wenecką maskę ozdobioną perłami i cyrkoniami. - W sam raz na bal.
Początkowo byłam sceptyczna do niej wyglądała na starą i troszkę podniszczoną. Ale po chwili odkryłam że taki własnie jej urok.
- Ciekawe ile kosztuje?
- Trzydzieści dolarów - odparł sprzedawca który pojawił się nagle. Był staruszkiem ubranym w brązowy garnitur. - Dorzucę jeszcze te kolczyki.
Wskazał na piękne perłowe sztyfty.
- Wezmę je - odparłam.
Po chwili stałam w sklepie trzymając maskę i podziwiając kunszt jej wykonania. Powinna kosztować więcej niż trzydzieści dolców, ale to nie je ja sprzedawałam. Zaś sprzedawca był wyraźnie ucieszony z tego że coś kupiłam.
po paru minutach przestało lać więc z Mattem wyszliśmy na zewnątrz.
- Co jesteś taka cicha? - spytał chłopak. Czułam jego wzrok na sobie.
- Myślę - odparłam. - nad sukienką jaka włożę w sobotę.
- Możesz włożyć nawet worek i tak będziesz wyglądała przepięknie.
- Ta maska nie pasuje do worka - odparłam.
Po drodze więc weszliśmy do butiku Chanel ale wszystkie suknie wydawały się nie pasować do tej maski. Weszliśmy więc do Forda i tam była idealna, piękna z koronkową górą w kolorze głębokiej czerni.
kiedy się w niej pokazałam Matt wyraźnie był pod wrażeniem. Kupiłam ja i byłam szczęśliwa z tego zakupu.
........................................................................................................................................
Przepraszam za tak krótki rozdział, ale nie mam weny. Trzymajcie się i niedługo powinno pojawić się coś dłuższego i bogatszego jeśli chodzi o treść. Pozdrawiam C xoxo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz